niedziela, 3 lutego 2013




Wielkomiejski szum, natłok wrażeń.
Szukam znaku, który się okaże drogowskazem.
Tym razem nie sięgam do książek, gazet.
Mam przeczucie: muszę uciec w uczucie.
Uciec w światło, w którym wszystko jest jasne.
A ludzie cierpią przez swoje aspiracje.
W jedyne takie święte miejsce,
gdzie rozum przegrywa z duszą i z sercem.
A cały ten tercet wypowiada Twoje imię .
Poddałem się temu, jestem sam sobie winien.
To mi nie minie tak szybko, tak łatwo
bo jesteś mą wiarą, nadzieją, zagadką,
której nie umiem objąć rozumem.
Dlatego mam do niej taki szacunek.
Może zwyczajnie brak mi taktu
ale... Wierzę w Ciebie, moje sacrum...



Chcę do jednego miejsca na ziemi,
 gdzie problemy przestają mieć znaczenie.
Do objęć, które akceptują me słabości.
Do nich pragnę, tylko do mej miłości.
Jest na ziemi jedno moje małe miejsce,
 Gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej.
Uciekam tam z moją całą miłością.
Wierzę w Ciebie, wierzę w moje sacrum...



Sacrum bez kontaktu z otoczeniem.
 Oka mgnienie i mogę się przenieść.
 W inny wymiar pozbawiony pancerza,
 w który codzienność bezwzględnie uderza.
 To błogostan, Panie, pobłogosław chwile,
 gdy każdy problem to błahostka.
Uciekam w moje świętości, objęcia tych,
 którzy akceptują moje słabości.
 Rodzina, o której zawsze marzyłam.
Dom, który był zawsze azylem.
Miłość, to najpiękniejsze sacrum,
 więc nie traktuj jej jak kontraktu,
 który zrywasz, gdy dzień masz gorszy,
 kiedy zyski chwilowo są mniejsze niż koszty.
Sacrum nie zmieni lekki podmuch wiatru.
To źródło, którego nikt nie może zatruć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz