środa, 9 maja 2012


Gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia...





Taka sobie, nikomu nie potrzebna, do niczego się nienadająca, wkurzająca i sponiewierana JA.




Nie jestem idealna i nigdy nie będę, ale gdy mówię 'kocham' lub 'przepraszam' mówię serio, z serca.







I tak po prostu boję się, że te najważniejsze osoby w moim życiu, kiedyś mogą odejść... że kiedyś ich nie będzie.. mimo tego nie mogę przestać w nie wierzyć









Jeszcze przyjdzie taki dzień kiedy obudzę się w łóżku.. nie z fałszywym, ale szczerym uśmiechem na ustach.








Wiesz, co jest najgorsze? To, że nie potrafię walczyć o to, co kocham. Nigdy nie umiałam. Nigdy.





Przecież w marzeniach miało być lepiej...







W tym momencie czuję... jakbym nie miała serca.. jakbym już.. umarła,
nie istniała, a wszystko co kochałam było tylko snem,
z którego przypadkowo się obudziłam.





Mimo iż mam przyjaciół.. czasem czuję się na prawdę samotna..





Mimo wszystko przecież... nie można porzucić samego siebie.!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz